Featured Members

ARCHIVES

Mariusz Mackiewicz

Jest rok 1995, koniec sierpnia, siedzę w kinie i czekam na rozpoczęcie seansu, w międzyczasie na ekranie wyświetlają słynną Kronikę Filmową. W pewnym momencie na ekranie ukazują się biegacze i organizator zaprasza na Maraton Warszawski Fiata, tych którzy chcą się zmierzyć z dystansem i ze swoimi słabościami...Słucham jak oczarowany i....


Nazywam się Mariusz Mackiewicz - pasjonat biegania, instruktor: kulturystyki, fitness, jiu-jits, biegania , finisher cyklu 6 World Majors Marathon i od 2015 roku sympatyk, a obecnie członek Polska Running Team.


….Oczarowany biegaczami podejmuję natychmiastową decyzję - chce pobiec ten maraton !

Mam 21 lat, trenuję sztuki walki, „pakuję” na siłowni – ja przecież dam radę.

To nie była era internetu, poszukiwanie informacji o bieganiu, maratonie to głównie wizyty w bibliotece i pojawia się pierwsze przerażenie to już za miesiąc !

Do tej pory biegałem od przypadku do przypadku, postanawiam się biegać dwa razy w tygodniu po 10km, nie wiedząc co mnie czeka.

Nadchodzi dzień biegu, zakładam, że będę chciał pobiec poniżej 4h ale z przerażeniem słucham opowieści biegaczy w szatni o ich przygotowaniu do tego biegu, pierwszy strach pojawia się w sercu ale myślę,że dam radę.

W skrócie – przebiegam połowę dystansu w 1h50minut, drugą część dystansu w 2h50minut, kończąc 20 minut przed limitem, umierając ze zmęczenia, z głodu, bułka z dwoma parówkami na mecie ratują mi życie.

I jak większość powiedziałem sobie nigdy więcej, ale wracam 2 lata później, cierpię jeszcze bardziej czas 4h50minut i stwierdzam bieganie nie jest dla mnie, nigdy nie złamię tych 4h.


Mija kolejne pięć lat postanawiam wrócić do biegania i złamać tę magiczną barierę. Przygotowuję się pół roku, startuję w Silesia Maratonie, który wtedy odbywał się w weekend majowy, temperatura 25C już na starcie, pełne słońce, po 30km pierwsza ściana ( i jak się okazuje ostatnia jak do tej pory), od 35km nie wiem nawet czy idę w dobry kierunku...kończę z czasem 4h36minut.

Zrezygnowany, poddaję się chowam buty głęboko w piwnicy, poddaję się....


Trzy miesiące przerwy...wyciągam buty z piwnicy, decyduję się pobiec maraton w Poznaniu -pozostały tylko dwa miesiące , trenuję jak szalony i ….3h59minut od tego momentu zaczyna się moja miłość do maratonów.


Czemu to wszystko napisałem? Chciałem Wam pokazać, że w bieganiu nie ma dróg na skróty, bywają wzloty i upadki, nawet najlepiej przygotowani możemy ponieść porażkę, bo coś nie zagra.

Ale zawsze trzeba mieć wiarę w siebie, w swoje marzenia i nie poddawać się.


Wtedy też pojawiła się w głowie wizja maraton w Bostonie. Jest cel – jest motywacja, rok później wracam wyrównać rachunki z Maratonem Warszawskim, poprawiam życiówkę o ponad pół godziny, zaczynam wierzyć. W 2015 roku podczas maratonu w Manchesterze ustanawiam aktualną do teraz życiówkę – 3h04 minuty i mam kwalifikację na Boston Maraton.

W tym samym roku biegnę swój pierwszy maraton w Nowym Jorku, poznaję wspaniałych ludzi – Artura i Monikę i wiele osób z PRT.

Korzystam z gościnności PRT podczas wyjazdów na maratony w Bostonie oraz na mój drugi maraton w Nowym Jorku, z wieloma osobami przyjaźnimy się do teraz, biegamy razem np. w Tokio, gdzie kończę cykl World Majors Maraton i otrzymuje pamiątkowy medal „finishera”.

To szczególna dla mnie chwila, mnóstwo godzin na treningach, zmaganie się ze słabościami, szukanie motywacji a nagroda-medal wisi w szczególnym miejscu.

W między czasie biegłem dwa razy Bieg Rzeźnika , kultowy bieg w parach odbywający się w Bieszczadach, sporo innych różnych biegów, a licznik maratonów zatrzymał się na 20.

Oczko – 21y maraton już niebawem w Bostonie, gdzie mam nadzieję ponownie zobaczyć przyjaciół z Polska Running Team.


Pozdrawiam Was wszystkich – Running Mario z Londynu ;)